„Najważniejsza lekcja, jeśli chodzi o dzieci, jakiej nauczyliśmy się do tej pory to: NIGDY, NIGDY, PRZENIGDY nie pozwolić im zbliżać się do telewizora. A jeszcze lepiej – nie instalować w domu tej idiotycznej rzeczy". Roald Dahl
Czterdzieści lat temu Roald Dahl zwrócił uwagę na fakt, że telewizja może być niebezpieczna, zwłaszcza dla dzieci. Powstaje wiec pytanie, czy również współczesna wiedza ma na ten temat coś do powiedzenia i czy to ostrzeżenie sprzed prawie pół wieku jest uzasadnione.
Nie ulega wątpliwości, że oglądanie telewizji sprawia dzieciom ogromną przyjemność. Jest to bez wątpienia atrakcyjna forma rozrywki i miłego spędzenia czasu. „przyklejone” do ekranu dziecko w pełni angażuje się emocjonalnie w oglądane sytuacje i identyfikuje się z bohaterami, dzieląc wraz z nimi ich wrażenia i uczucia. Można by więc powiedzieć, że wzbogaca swoje życie emocjonalne o nowe doświadczenie. Dziecko, identyfikując się z np. superbohaterem, może chociaż przez pewien czas czuć się wszechmocne. Stanowi to z pewnością pewne pocieszenie dla małego człowieka, który w codziennym, zwykłym życiu może odczuwać, że jest niedoskonały, jako, że wielu rzeczy przecież nie potrafi, a do tego wiele rzeczy obwarowanych jest zakazem dorosłych. Pojawia się tu jednak pewien problem. Do mniej więcej czwartego-piątego roku życia małe dziecko w zasadzie nie potrafi odróżnić fikcji od rzeczywistości. Dziecko przychodzi na świat nastawione na to, aby się uczyć i świat ten poznawać. Dzięki temu może w coraz większym stopniu odnajdować się w nim jako niezależna osoba. Jednym z możliwych dla dziecka sposobem poznawania świata jest bezpośrednie doświadczanie go i naśladowanie wszystkiego, co je otacza i czego doświadcza. Nie mając pojęcia, że świat przedstawiony w „małym okienku” jest nieprawdziwy, dziecko naśladuje to, co widzi, i, identyfikując się z bohaterami, może narazić się na poważne niebezpieczeństwo. Utożsamiając się z bohaterami oglądanych przez siebie programów, dziecko doświadcza także uczucia lęku, strachu, agresji. Niestety programy, nawet te dla małych dzieci, nie są wolne od przemocy i zachowań agresywnych. Obrazy przedstawiające uczucia wyższe, np. współczucie, są przez producentów filmowych nieco mniej chętnie pokazywane. Nie są bowiem tak atrakcyjne. Aby program był ciekawy, musi być dynamiczny, głośny i musi zawierać odpowiednią dawkę strachu i agresji. Wszystko to potęgują szybko zmieniające się barwy, obrazy i dostosowana do nastroju muzyka.
Ponieważ oglądanie telewizji przyciąga uwagę dziecka i wypełnia mu czas, trudno się dziwić, że dzieci, które spędzają przed telewizorem wiele godzin, stają się od niego uzależnione. Nadto „telewizyjne: dzieci po prostu się nudzą. Nudzą się, ponieważ nie miały możliwości rozwinięcia własnych sił fantazji i wyobraźni, naturalnych elementów zdrowego dzieciństwa. Gotowy obraz z ekranu sprawia, że wyobraźnia dziecka nie może się rozwijać. Oglądając, dziecko jest zupełnie bierne i jakikolwiek wysiłek z jego strony, choćby najmniejszy, jest zbędny. Dziecko staję się wówczas mniej twórcza, gdyż jego wyobrażenia nie mogą swobodnie czerpać z bogatego, bezpośredniego doświadczenia życiowego. Twórczość, umiejętność działania i tworzenia, rozwija się tylko wtedy gdy dziecku pozostawi się wystarczająco dużo czasu na swobodną zabawę i samodzielne przetwarzanie rzeczywistości. Wyobraźnia i twórczość pojawiają się bowiem w naturalny sposób wtedy, gdy doświadczenia jakie przynosi ruch, doświadczenia emocjonalne i pamięć, mogą być ze sobą powiązane. Dziecko, które nie może swobodnie poruszać się i bawić, skazane jest na to, że wiele połączeń nerwowych, jakie powinny powstać w kształtujących się strukturach mózgu, po prostu się nie rozwinie.
Zadaniem małego dziecka jest ukształtowanie swego ciała, a następnie stopniowe zamieszkiwanie w nim. Aby móc w coraz większym stopniu kontrolować swoje ciało i ustanawiać odpowiednie powiązania między jego poszczególnymi obszarami, dziecko potrzebuje ruchu.
Zwolennicy telewizyjnego wychowania często podkreślają fakt, że dzięki oglądaniu telewizji dziecko bardzo dużo się uczy. Prawdą jest też, że oglądając bajki i programy dla dzieci, nasze pociechy poznaje nowe słowa, zwroty i piosenki. Jednakże mówić uczymy się, mówiąc i rozmawiając. Z telewizorem nie da się rozmawiać. Aby dziecko mogło nauczyć się dobrze mówić potrzebuje kontekstu społecznego, bogatego w treści emocjonalne i przekazy pozawerbalne, które niosą istotną informację o znaczeniu wypowiedzianych słów. Przekaz telewizyjny to monotonny hałas, z którego nieraz bardzo trudno wyodrębnić poszczególne słowa oraz ich emocjonalne zabawy.
Oglądanie programów dydaktycznych i popularnonaukowych stanowi dla młodszego dziecka niepotrzebne obciążenie i zakłóca proces zdobywania wiedzy, który w tym wieku powinien być oparty na eksperymentowaniu o bezpośrednim doświadczeniu. Programy edukacyjne oparte są na bardzo zawężonym pojęciu uczenia się, sprowadzonym do zasady reakcji na bodźce. Jednak bodźce prezentowane w ten sposób obciążają nadmiernie pamięć i niekoniecznie prowadzą do pełnego zrozumienia Nie są one w stanie zastąpić bogatego i wszechstronnego uczenia się, jakie zachodzi wtedy, gdy dziecko ma możliwość dokładnej obserwacji i poznawania świata przez właśnie doświadczenie iw relacji społecznej z rówieśnikami i z nauczycielem czy rodzicom. I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Oglądając telewizję, dziecko narażone jest na nadmierną stymulację, którą, paradoksalnie, ogranicza możliwości poznawcze. Dzieci, które narażone są na częste i długotrwałe działanie nadmiernej ilości silnych bodźców, takich jak migające z dużą częstotliwością światło, szybko zmieniający się obraz i głośny dźwięk, mogą czuć się przez ten nadmiar wrażeń zdezorientowane i oszołomione, gdyż nie są w stanie przetworzyć natłoku napływających informacji i doznań. Naturalną obroną układu nerwowego i narządów zmysłów jest w takiej sytuacji swoiste znieczulenie, polegające na tym, że zmysły wyłączają się, a dziecko psychicznie izoluje się od realnego świata. Jeżeli taki proces powtarza się wystarczająco często, to układ nerwowy dziecka uczy się wyłączać w każdej, wymagającej wysiłku sytuacji – np. wtedy, gdy trzeba skoncentrować się na lekcji lub na wykonywanym zadaniu, czyli wtedy, gdy uwaga i zaangażowanie są najbardziej potrzebne. Efektem są problemy z koncentracją i nadpobudliwość, utrudniające życie nie tylko dziecku, ale i jego otoczeniu.
Rozwój intelektualny często oglądającego telewizję dziecka cierpi również dlatego, że odbierany przez nie obraz świata nie jest prawdziwy i brakuje w nim logicznego powiązania między poszczególnymi scenami. Dziecko traci zdolność rozeznawania się w rzeczywistości. Nie mając bowiem odpowiednio bogatego doświadczenia życiowego, kilku czy kilkunastoletni człowiek nie jest w stanie odróżnić tego, co realne, od tego, co jest fantazją, iluzją czy efektem specjalnym. W telewizji wszystko jest przecież możliwe.
Wiele osób uważa, że dzięki programom telewizyjnym dziecko uczy się, czym jest dobro i zło. Przekaz moralny programów dla dzieci jest najczęściej taki, że dobro zwycięża, a zło ponosi porażkę. Problem polega jednak na tym, że dla małego dziecka zawarte w nich przesłanie moralne jest najczęściej zupełnie nieczytelne. Dziecko zainteresowane jest akcją, humorem, ruchem i muzyką czy dźwiękiem oraz tym, co można powtórzyć, naśladując. Gdy dziecko bawi się np. w policjanta, który mierzy z pistoletu w przeciwnika, krzycząc: „poddaj się, bo zaraz Cię zabiję!”, uczy się, że jest to właściwy sposób postępowania. Świat przedstawiony przez dorosłych jest dla dziecka światem idealnym, którego chce się ono nauczyć w jak najdoskonalszy sposób. Na uwagi opiekunów: „W co ty się bawisz, wiesz przecież, że nie jest dobrze zabijać, że trzeba być miłym”, dziecko może jedynie szybko odpowiedzieć „Ale przecież on jest dobry” i pobiec dalej się bawić, czyli walczyć i „zabijać” – choćby na razie tylko w zabawie i na niby.
Konflikt moralny polega też na tym, że oglądając program telewizyjny, czy też grając w grę komputerową, dziecko uczy się cieszyć tym, co złe, agresywne i brzydkie – w grach komputerowych punkty zdobywa zazwyczaj ten, kto zrobi komuś jakiś kawał bądź wyrządzi krzywdę. Identyfikując się z postaciami z ekranu, otrzymuje konkretny wzór do naśladowania. Uczy się, że reakcje agresywne są sposobem na rozwiązywanie konfliktów.
Dzieci potrzebują wzorów do naśladowania i wykorzystują każdą okazję, aby je wypróbować. Rozwijające się społecznie dziecko powinno uczyć się właściwych form zachowania w kontaktach z innymi ludźmi. Nie bawiąc się z rówieśnikami lub rodzeństwem, nie ma możliwości uczenia się właściwych strategii nawiązywania kontaktów społecznych czy twórczego i konstruktywnego radzenia sobie w sytuacjach spornych i konfliktowych. Spędzając dużo czasu przed telewizorem dziecko jest jakby uwięzione we własnym domu, cierpi na izolację społeczną i traci szanse na zdrowy i harmonijny rozwój. Pozostaje więc na koncie jeszcze jedno pytanie. Dlaczego dorośli tak chętnie pozwalają dzieciom na oglądanie telewizji?
Nie bez znaczenia jest tu na pewno fakt, że jest to po prostu bardzo użyteczne urządzenie. Gdy dziecko siedzi przed telewizorem, rodzice mają pewność, że jest ono „bezpieczne” i nie zrobi sobie krzywdy, nie zmęczy się, nie pobrudzi i na pewno nic nie spsoci. Ponadto jest zajęte, nie nudzi się i nie domaga naszej uwagi, gdy na kontakt z nim w nawale codziennych obowiązków, nie mamy ochoty lub czasu. Taka „elektroniczna niańka” jest bardzo wygodna, jednak nie może przecież zastąpić bliskiej więzi z mamą i tatą ani wspólnych z nimi rozmów i zabaw.
Dziecko potrzebuje rodziców i innych dorosłych opiekunów, aby w bezpieczny sposób wraz z nimi mogło odnajdować się w otaczającym świecie i zdobywać o nim wiedzę.
Warto dodać, że programy telewizyjne mogą być ogromną pomocą i inspiracją dla rodziców do organizowania wspólnych zabaw wspomagających rozwój dziecka.
Zanim pozwolimy dzieciom na oglądanie ulubionego programu telewizyjnego, zastanówmy się chociaż na chwilę:
-W jakim celu moje dziecko ogląda ten program i czego doświadcza?
-Co zyskuje i na co jest narażone?
-Kto odnosi tu więcej korzyści: rodzice czy dziecko?
Zródło: Czasopismo "Sztuka Wychowania. Wokół Pedagogiki Waldorfskiej" nr 6 jesień-zima 2005/2006, redakcja E. Łyczewska, str 25-27.